"Żaden człowiek nie jest samoistną wyspą; każdy stanowi ułomek kontynentu, część lądu. Jeżeli morze zmyje choćby grudkę ziemi, Europa będzie pomniejszona, tak samo jak gdyby pochłonęło przylądek, włość twoich przyjaciół czy twoją własną. Śmierć każdego człowieka umniejsza mnie, albowiem jestem zespolony z ludzkością. Przeto nigdy nie pytaj, komu bije dzwon: bije on Tobie." - John Donne

wtorek, 9 kwietnia 2013

Off the record: The world is slim

Ostatnio wybrałem się do galerii handlowej, żeby kupić sobie spodnie. Dżinsy albo - jak to mówi moja babcia - wycieruchy. Znalazłem jakieś, które wyglądały jak trzeba - kolor do przyjęcia, rozmiarowo w porządku, bez żadnych udziwnień, ćwieków, ubytków, doczepionych psich łańcuchów czy wieży Eiffla zamiast suwaka od rozporka. Biorę więc, żeby przymierzyć i... niby wszystko w porządku, ale coś jest nie tak.

Cholera.

Nie mogę się ruszyć, czuję się jak zmumifikowany. No cisną niemiłosiernie. Wszędzie - w kroku, na kolanach, po łydkach. Czuję każdy mięsień. Myślę: o co chodzi, przecież sprawdzałem na rozmiar, powinny pasować, w ciąży nie jestem. Patrzę w lustro, szukam nóg. Są - zgrabne jak żyleta, Penelope Cruz wpadłaby w kompleksy. Myślę: wziąłem damskie. Szukam metki, znajduję metkę. Męskie, ale… no właśnie: "SLIM FIT". Z trudnością zdejmuję, wychodzę, odkładam, szukam innych. Następna półka: slim. Niżej: slim. Dalej: slim. Jaśniejsze, ciemniejsze, brzydsze, ładniejsze: wszystko-kurwa-slim. 

Znajduję wreszcie jakieś normalne stoisko. Ufff. "REGULAR FIT" - brzmi świetnie, ale już tak nie wygląda. Co z tego bowiem, że regular, że normalne, jak ciężko stwierdzić czy nowe czy używane. Dziury jak po krecie, poszarpane, postrzępione, tu gołe kolano, tam łydka, a tam kawałek pośladka. Weź w takich człowieku spodniach idź do pracy na przykład. Wiem, że taka jest teraz moda, ale przychodzi mi do głowy głupia myśl: ile one by kosztowały, jakby były pocerowane, skoro w takim stanie kosztują trzysta złotych. Przychodzi mi też do głowy historia, jak to kiedyś siostra zostawiła na pralce podobne spodnie do prania, a babcia wzięła je i pozaszywała.

Ale wracając - świat robi się slim. Wszystko, co slim, jest dziś w cenie. Nie tylko w sensie komunikacyjnym czy odległościowym Ubrania slim, serki slim, telefony slim, książki slim, modelki slim. Ludzie dążą do jakiegoś minimalizmu, do ograniczenia.

(Wyłączając ludzi zamożnych, którzy często mają dążenia odwrotne - podyktowane chęcią dokumentacji swojej pozycji, odmienności, wyrazistości)

Zastanawiam się, już tak bardziej poważnie: czy ta tendencja do odchudzania, do minimalizmu, ma jakieś podłoże psychologiczne, bo że ma kulturowe - to rzecz oczywista. Myślę: może to dlatego, że wszystkiego jest coraz więcej, że jest coraz więcej przedmiotów i coraz więcej ludzi. Może dlatego, podświadomie, chcemy być slim, żeby zrobić na świecie więcej miejsca?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz