"Żaden człowiek nie jest samoistną wyspą; każdy stanowi ułomek kontynentu, część lądu. Jeżeli morze zmyje choćby grudkę ziemi, Europa będzie pomniejszona, tak samo jak gdyby pochłonęło przylądek, włość twoich przyjaciół czy twoją własną. Śmierć każdego człowieka umniejsza mnie, albowiem jestem zespolony z ludzkością. Przeto nigdy nie pytaj, komu bije dzwon: bije on Tobie." - John Donne

czwartek, 1 sierpnia 2013

Niewidzialne dzieci z Bośni

Bałkański kocioł znowu wrze. W rządzonej przez trzy zwaśnione narody Bośni i Hercegowinie trwa polityczna kłótnia, która uderza w najbardziej bezbronnych obywateli tej multietnicznej republiki. W dzieci.

Kością niezgody stał się trzynastocyfrowy numer identyfikacyjny, zwany JMBG (w języku serbskim: Jedinstveni maticni broj gradjana), który od czasu porozumienia pokojowego w amerykańskim Dayton w 1995 roku dostawał każdy obywatel Bośni i Hercegowiny. JMBG to odpowiednik naszego numeru PESEL. I tak jak w Polsce bez numeru PESEL, tak i w Bośni bez numeru JMBG - nie idzie żyć. Potrzebny jest on w urzędach, przy wizycie u lekarza, w szkole, przy załatwianiu paszportu. 

Ósma i dziewiąta cyfra tego numeru określa region z jakiego pochodzi nowo narodzone dziecko. I tak na przykład "10" - to Banja Luka,  będąca częścią Republiki Serbskiej, a "17" - to Sarajewo, stolica bośniacko - chorwackiej federacji Bośni i Hercegowiny.

(Dla porządku: Bośnia i Hercegowina w wyniku podziału po wojnie domowej*, która wybuchła w 1992 roku, jest państwem federacyjnym i składa się z Republiki Serbskiej (gdzie dominują głównie prawosławni Serbowie) i Federacji Bośni i Hercegowiny (gdzie zależnie od miasta - dominują albo muzułmańscy Boszniacy, albo katoliccy Chorwaci). Każda z narodowości ma swoje przedstawicielstwo w rządzie, na którego czele stoi trzech panów, żeby było sprawiedliwie - Serb, Boszniak i Chorwat.) 




No więc Serbowie, Boszniacy i Chorwaci pokłócili się o 13-cyfrowy numer identyfikacyjny, po tym jak stara ustawa wygasła i trzeba było podpisać nową. Poszło właściwie o dwie rzeczy. Po pierwsze - Serbowie zakwestionowali nadawanie numerów w gminach granicznych z Federacją, tak zwanych gminach spornych, uważając, że dzieci urodzone jeszcze na terytorium gminy serbskiej dostają numery bośniacko-chorwackie. Po drugie: Serbowie z Republiki Serbskiej dążą do tego, żeby dzieci urodzone na ich terytorium miały osobne numery identyfikacyjne, różne od JMBG - jakie na przykład w 2009 roku wprowadziła Chorwacja. Z kolei Boszniacy i bośniaccy Chorwaci chcą, żeby numery były losowe i nie określały z jakiego regionu pochodzi dziecko. 

Efekt - kłótnia. Od lutego coraz większa, właściwie to już stan politycznej wojny, wojny coraz mniej merytorycznej i coraz bardziej żywiołowej. I jak to na Bałkanach - nikt nie myśli ustąpić, bo ustąpić to się poddać, pokazać słabość, stracić honor, a honor na Bałkanach to świętość, więc impas i ani rusz.  No bo Serbowie mieli by się ugiąć? Nie do wyobrażenia! Boszniacy? A gdzie tam! Po naszym trupie! W efekcie, rząd zawiesił nadawanie numeru JMBG i od lutego bieżącego roku w dzieci w Serbii rodziły się bez prawa do życia, jak w pelerynce niewidce. Takich niewidzialnych dzieci przyszło na świat tylko w samym Sarajewie ponad półtora tysiąca. Ale jak kłótnia, to przecież kłótnia - bo racja, to przecież racja.


Fot. Amel Emrić

Polityczna walka, będąca oczywiście odbiciem różnic etnicznych i nacjonalistycznych dążeń - poniosła za sobą bardzo smutne konsekwencje. Jej symbolem stała się śmierć miesięcznej dziewczynki - Beriny Hamidović. Berina przyszła na świat z poważnymi komplikacjami zdrowotnymi. Potrzebna była szybka operacja, która musiała odbyć się zagranicą. Berina nie miała jednak numeru JMBG, więc serbska straż graniczna długo nie chciała przepuścić jej i rodziców przez granicę do kliniki w Niemczech. Gdy wreszcie udało dotrzeć się na miejsce, było już za późno. Dziewczynka zmarła. Po tym tragicznym zdarzeniu, w kraju doszło do masowych protestów, z najgłośniejszymi, który wybuchły przed bośniackim Parlamentem. Protesty te trwają do dziś i w ich wyniku wiele osób zostało rannych i aresztowanych.

Co prawda, pod naciskiem światowych organizacji, między innymi Międzynarodowej Helsińskiej Federacji Praw Człowieka, oraz Wysokiego Przedstawiciela dla Bośni i Hercegowiny (instytucja kontrolowana przez Radę Europy) bośniacka Rada Ministrów wprowadziła niedawno ustawę, która umożliwia nadawanie nowych numerów identyfikacyjnych. Jednak jest ona tylko tymczasowa i wywołuje nie mniejsze komplikacje, jak jej brak.

Docelowy dokument, który ma obowiązywać na czas dłuższy, wciąż jest przedmiotem sporów w Parlamencie. Najgorsze, że z bośniackich rozmów politycznych bije ta sama od lat nacjonalistyczna retoryka. Retoryka, którą ani przez moment nie skruszyła śmierć bezbronnego - a według prawa -  niewidzialnego dziecka. 

'Nie pójdę, dopóki nie będę miał swojego JMBG'


*Po śmierci Jozefa Broza Tito i rozpadzie Jugosławii (do której terytorium Bośni wcześniej należało) w 1992 roku w Bośni odbyło się referendum dotyczące przyszłości republiki. Prawie sto procent ludzi opowiedziało się za niepodległością. Głosowanie zbojkotowali Serbowie, którzy chcieli utworzyć własne państwo z własną konstytucją. Gdy pokojowymi drogami okazało się to niemożliwie, Serbowie chwycili za broń. Później każda nacja - także Boszniacy i Chorwaci - chciała wyrwać dla siebie jak najwięcej terenów. Ale to Serbowie, którzy broń odziedziczyli po Armii Federalnej zdobyli nad przeciwnikami przewagę i dziś kontrolują większą część Bośni. 

Bilans wojny to 250 tysięcy ofiar i dwa miliony ludzi bez dachu nad głową. Był to najbardziej krwawy konflikt zbrojny od czasu II wojny światowej. 

Kolejnym tak krwawym konfliktem będzie najpewniej wojna domowa w Syrii. Według oficjalnych doniesień zginęło tam już około stu tysięcy ludzi. A w rzeczywistości - o wiele, wiele więcej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz