W chińskim mieście Anquing - nowe
przepisy o pochówku. Od pierwszego czerwca tylko kremacja, bo brakuje ziemi.
Ziemia dla zmarłych zaczyna być zbyt droga. Ziemię trzeba uprawiać, w ziemię
inwestować. Mówiąc krótko: ziemia jest dla żywych, dla zmarłych jest balastem.
Jeśli chcesz być pochowany w trumnie - musisz umrzeć przed pierwszym czerwca. I
to pod warunkiem, że ukryjesz gdzieś trumnę przed wizytą urzędników, którzy
chodzą z nakazem konfiskaty (żeby cię nie korciło położyć się w tej trumnie po
pierwszym!)
A w mieście Anquing, podobnie jak
w całych Chinach, trumna jest bardzo ważna, nad trumną pracuje się latami. Trumna
to sprawa godności, można by rzec - sprawa życia i śmierci. Trumna też słono
kosztuje, jest często największym wydatkiem w życiu. Dlatego przyszli zmarli
nie chcą oddawać trumien i wymieniać ich na groszowe odszkodowanie. Myślą: już
lepiej umrzeć wcześniej, ale po bożemu. Gdy więc przychodzi kwiecień i
wiadomość o nowym prawie - czekają z nadzieją, że śmierć zawita do nich do czerwca,
że zawita do pierwszego. Gdy zaczyna się maj, zaczyna się robić późno.
Żyć się nie chce, życie chce.
91-letnia Wu Zhengde wiesza się
na drzewie. Wydała na trumnę całe oszczędności. Od lat trzymała ją w pokoju,
była z nią związana jak z nikim.
83-letnia Zheng Shifang odbiera
sobie życie, gdy urzędnicy przepiłowują jej jodłową trumnę na pół.
63-letnia kobieta skacze do
studni.
Trzy osoby połykają truciznę.
Agence France-Presse: Sześciu starców z Chin popełniło samobójstwo,
najprawdopodobniej dlatego, żeby mieć pewność, że zostaną pochowani w trumnie,
zanim wejdą w życie nowe przepisy zakazujące takiego pochówku.
(…) W wielu miejscach w Chinach lokalni urzędnicy rozpoczęli masowe
akcje niszczenia grobów, żeby odzyskać ziemię pod uprawę i inwestycje.
(…) Oficjele z prowincji Henan
zrównali z ziemią 400 tysięcy grobów już w 2012 roku. Sprawa wywołała ogólnokrajowe
oburzenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz