Arianna Huffington, założycielka i redaktor naczelna "The Huffington Post", w felietonie na
stronie internetowej, o ciekawej inicjatywie "What’s working". Huffington postanowiła stawić
czoła medialnej agendzie, której mechanizm, jak świat długi i szeroki, opiera
się na informowaniu o tym co złe.
Na
początku felietonu Huffington powołuje się na stare powiedzenie znane w branży
- "if it bleeds, it leads" - które po polsku można by interpretować mniej więcej tak: jeśli jest
krew, to się sprzedaje. Rzeczą oczywistą jest, pisze Huffington, że najwięcej w
mediach mówi się o politycznych kłótniach, korupcji, bezprawiu, przemocy i
katastrofie - czyli o tym, co złe, co nie działa. Zło przyciąga bardziej niż
dobro. (Może dlatego, że zło zwykle coś burzy, a dobro rzadko coś zmienia). Według
Huffington, taki sposób przekazywania informacji nie służy dziennikarstwu, a
wręcz dziennikarstwo zubaża. To zły etos, zarówno pod względem merytorycznym jak
i etycznym, pisze Huffington. I dodaje, że zadaniem każdego dziennikarza powinno być przekazywanie możliwie jak najpełniejszego obrazu świata, podczas
gdy ten produkowany codziennie przez media, jest obrazem zniekształconym i
często jednotorowym.
Huffington
przypomina hasło przewodnie "New York Timesa", które widnieje na stronie
tytułowej: "All the news that's fit to print" ("Wszystkie wiadomości, które nadają się do druku"). Slogan ten
wymyślił w 1896 roku ówczesny kierownik gazety Adolph Ochs, który chciał odejść od sensacyjnego charakteru ówczesnego dziennikarstwa,
na rzecz dziennikarstwa mającego służyć dobru społecznemu. Jednak, jak zauważa
Huffington, ponad sto lat później, w większości gazet publikowane są
wiadomości, które zamiast odzwierciedlać świat w jakim żyjemy, zniekształcają
go i komplikują. A ze sloganu "all
the news that’s fit to print" zostało tylko i aż "all the news".
Huffington cytuje
też m.in. książkę "The Better Angels of Our Nature: Why Violence
Has Declined" (Dobre anioły naszej natury: Dlaczego jest coraz mniej
przemocy) Stevena Pinkera, psychologa z Harvardu. Pinker przekonuje w książce, że świat nie staje się coraz bardziej
niebezpieczny, jak mogłoby wynikać z relacji medialnych. Jest wręcz przeciwnie
- z każdym stuleciem coraz mniej jest agresji i przemocy, a czasy współczesne
są być może najmniej gwałtownymi i najmniej brutalnymi czasami w historii
ludzkości. Pinker powołuje się oczywiście na statystyki. Próbuje udowodnić
m.in., że wraz z nastawaniem kolejnych epok malała liczba zabójstw, których
najwięcej było w czasach prehistorycznych. Według Pinkera, wiek XX, nawet z
dwiema wojnami światowymi, które pochłonęły 40 milionów ludzi, w przeliczeniu
na kilka miliardów ludzi na świecie żyjących, również wypada lepiej od czasów
wcześniejszych. Jak zaznacza Pinker, nie chodzi mu o to, żeby "wybielić"
poważne problemy, które faktycznie istnieją i należy o nich mówić, ale o to,
żeby umieścić je w szerszym kontekście, unikając ich uniwersalizacji i nadinterpretacji,
a zachowując jednocześnie ich proporcje.
Na
podobny zabieg decyduje się właśnie Arianna Huffington, opisując nową inicjatywę "What’s working", którą zapowiedziała w styczniu na szczycie w szwajcarskim
Davos. Na Huffington Post ma pojawiać się więcej niż dotychczas informacji,
które w swej istocie będą przekazywać treści pozytywne.
Jako
przykład pozytywnych informacji, Huffington podaje stronę internetową Positive
News, założoną przez dziennikarza z Londynu Seana Dagana Wooda (kilka ostatnich
newsów z "Positive News": "W Egipcie coraz więcej równouprawnienia", "Gwinea
wierzy w koniec wirusa Ebola", "Dawcy narządów z USA ofiarowali ponad dwa
miliony lat życia ich odbiorcom", "W Bagdadzie zniesiono godzinę policyjną")
Wood twierdzi, że "dziennikarstwo pozytywne" jest korzystne nie tylko dla
samopoczucia odbiorcy, ale także wzmaga jego zaangażowanie w społeczeństwie i
może być katalizatorem rozwiązań wielu problemów. Przykładem na to ma być
serwis społecznościowy Twitter. Według jednego z analityków pracujących w firmie,
Chrisa Moody’ego, pozytywne wiadomości ,
tzw. "tweety", mają większy odbiór i są częściej udostępniane przez innych, niż "tweety" negatywne.
Jak
podkreśla jednak Huffington, nie chodzi jednak o przekazywanie wyłącznie
pozytywnych informacji czy o ograniczanie wiadomości negatywnych, które - co
zupełnie naturalne i niepodważalne - wciąż będą dominować w medialnej agendzie.
Nie chodzi też o proste wzruszające
opowiastki rodem z Harlequina, a o historie o ludziach, szansach, wyzwaniach i
sukcesach, które zazwyczaj - nawet jeśli znajdą miejsce w przestrzeni medialnej - są szybko zatapiane przez wiadomości negatywne. Jak podkreśla Huffington, głównym
celem nowej inicjatywy jest więc nie tyle przekazywanie większej ilości
informacji pozytywnych, co przekazywanie informacji jak najpełniejszych,
najbardziej kompletnych, a więc najbardziej rzetelnych.
Częścią
projektu "What’s working" są też akcje medialne - społeczne, edukacyjne czy
kulturalne - które mają zmienić coś na lepsze, przysłużyć się rozwiązaniu
konkretnego problemu. Huffington podaje tu przykłady tekstów, które zdobyły prestiżową
dziennikarską nagrodę Josepha Pulitzera. W 1943 nagroda ta przypadła gazecie Omaha
World-Herald, która zainicjowała akcję zbierania złomu na terenie
Nebraski, do wytwarzania sprzętu wojskowego, w czasach II wojny światowej, która
to akcja została później zaaprobowana przez samego prezydenta Franklina
Roosevelta i nazwana "Planem Nebraski". Inny przykład to Pulitzer z 1997 roku
dla gazety Grand Forks Herald, która opisywała cierpiące ogromne klęski żywiołowe
miasto Grand Forks w Dakocie Północnej. Gazeta nagrodę dostała jednak nie za
opisywanie zniszczeń powodzi czy śnieżyc, ale za przekazywanie pozytywnych
informacji, np. o działalności wolontariuszy, którzy ratowali zbiory
biblioteczne Uniwersytetu w Dakocie Północnej czy odbudowie zniszczonych domów.
PS
W grudniu BBC pisało
o akcji jednej z rosyjskich gazet "The City Reporter" z siedzibą w Rostowie nad
Donem. Gazeta przez jeden dzień zdecydowała się publikować tylko dobre informacje,
ogłaszając 1 grudnia "dniem dobrych informacji", co zapowiedziała dzień
wcześniej na Facebooku. I tak, o poranku 1 grudnia, w gazecie pojawiły się m.in.
artykuły o braku utrudnień na drogach mimo śniegu czy oddaniu na czas tunelu drogowego.
Jak się okazało - gazeta straciła tego dnia dwie-trzecie czytelników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz