"Żaden człowiek nie jest samoistną wyspą; każdy stanowi ułomek kontynentu, część lądu. Jeżeli morze zmyje choćby grudkę ziemi, Europa będzie pomniejszona, tak samo jak gdyby pochłonęło przylądek, włość twoich przyjaciół czy twoją własną. Śmierć każdego człowieka umniejsza mnie, albowiem jestem zespolony z ludzkością. Przeto nigdy nie pytaj, komu bije dzwon: bije on Tobie." - John Donne

niedziela, 8 lutego 2015

Dobry jest ten świat?

Arianna Huffington, założycielka i redaktor naczelna "The Huffington Post", w felietonie na stronie internetowej, o ciekawej inicjatywie "What’s working". Huffington postanowiła stawić czoła medialnej agendzie, której mechanizm, jak świat długi i szeroki, opiera się na informowaniu o tym co złe.

Na początku felietonu Huffington powołuje się na stare powiedzenie znane w branży - "if it bleeds, it leads" - które po polsku można by interpretować mniej więcej tak: jeśli jest krew, to się sprzedaje. Rzeczą oczywistą jest, pisze Huffington, że najwięcej w mediach mówi się o politycznych kłótniach, korupcji, bezprawiu, przemocy i katastrofie - czyli o tym, co złe, co nie działa. Zło przyciąga bardziej niż dobro. (Może dlatego, że zło zwykle coś burzy, a dobro rzadko coś zmienia). Według Huffington, taki sposób przekazywania informacji nie służy dziennikarstwu, a wręcz dziennikarstwo zubaża. To zły etos, zarówno pod względem merytorycznym jak i etycznym, pisze Huffington. I dodaje, że zadaniem każdego dziennikarza powinno być przekazywanie możliwie jak najpełniejszego obrazu świata, podczas gdy ten produkowany codziennie przez media, jest obrazem zniekształconym i często jednotorowym.


Huffington przypomina hasło przewodnie "New York Timesa", które widnieje na stronie tytułowej: "All the news that's fit to print" ("Wszystkie wiadomości, które nadają się do druku"). Slogan ten wymyślił w 1896 roku ówczesny kierownik gazety Adolph Ochs, który chciał odejść od sensacyjnego charakteru ówczesnego dziennikarstwa, na rzecz dziennikarstwa mającego służyć dobru społecznemu. Jednak, jak zauważa Huffington, ponad sto lat później, w większości gazet publikowane są wiadomości, które zamiast odzwierciedlać świat w jakim żyjemy, zniekształcają go i komplikują. A ze sloganu "all the news that’s fit to print" zostało tylko i aż "all the news".

Huffington cytuje też m.in. książkę "The Better Angels of Our Nature: Why Violence Has Declined" (Dobre anioły naszej natury: Dlaczego jest coraz mniej przemocy) Stevena Pinkera, psychologa z Harvardu. Pinker przekonuje w książce, że świat nie staje się coraz bardziej niebezpieczny, jak mogłoby wynikać z relacji medialnych. Jest wręcz przeciwnie - z każdym stuleciem coraz mniej jest agresji i przemocy, a czasy współczesne są być może najmniej gwałtownymi i najmniej brutalnymi czasami w historii ludzkości. Pinker powołuje się oczywiście na statystyki. Próbuje udowodnić m.in., że wraz z nastawaniem kolejnych epok malała liczba zabójstw, których najwięcej było w czasach prehistorycznych. Według Pinkera, wiek XX, nawet z dwiema wojnami światowymi, które pochłonęły 40 milionów ludzi, w przeliczeniu na kilka miliardów ludzi na świecie żyjących, również wypada lepiej od czasów wcześniejszych. Jak zaznacza Pinker, nie chodzi mu o to, żeby "wybielić" poważne problemy, które faktycznie istnieją i należy o nich mówić, ale o to, żeby umieścić je w szerszym kontekście, unikając ich uniwersalizacji i nadinterpretacji, a zachowując jednocześnie ich proporcje.

Na podobny zabieg decyduje się właśnie Arianna Huffington, opisując nową inicjatywę "What’s working", którą zapowiedziała w styczniu na szczycie w szwajcarskim Davos. Na Huffington Post ma pojawiać się więcej niż dotychczas informacji, które w swej istocie będą przekazywać treści pozytywne.

Jako przykład pozytywnych informacji, Huffington podaje stronę internetową Positive News, założoną przez dziennikarza z Londynu Seana Dagana Wooda (kilka ostatnich newsów z "Positive News": "W Egipcie coraz więcej równouprawnienia", "Gwinea wierzy w koniec wirusa Ebola", "Dawcy narządów z USA ofiarowali ponad dwa miliony lat życia ich odbiorcom", "W Bagdadzie zniesiono godzinę policyjną") Wood twierdzi, że "dziennikarstwo pozytywne" jest korzystne nie tylko dla samopoczucia odbiorcy, ale także wzmaga jego zaangażowanie w społeczeństwie i może być katalizatorem rozwiązań wielu problemów. Przykładem na to ma być serwis społecznościowy Twitter. Według jednego z analityków pracujących w firmie, Chrisa Moody’ego, pozytywne  wiadomości , tzw. "tweety", mają większy odbiór i są częściej udostępniane przez innych, niż "tweety" negatywne.

Jak podkreśla jednak Huffington, nie chodzi jednak o przekazywanie wyłącznie pozytywnych informacji czy o ograniczanie wiadomości negatywnych, które - co zupełnie naturalne i niepodważalne - wciąż będą dominować w medialnej agendzie. Nie chodzi też o proste  wzruszające opowiastki rodem z Harlequina, a o historie o ludziach, szansach, wyzwaniach i sukcesach, które zazwyczaj - nawet jeśli znajdą miejsce w przestrzeni medialnej - są szybko zatapiane przez wiadomości negatywne. Jak podkreśla Huffington, głównym celem nowej inicjatywy jest więc nie tyle przekazywanie większej ilości informacji pozytywnych, co przekazywanie informacji jak najpełniejszych, najbardziej kompletnych, a więc najbardziej rzetelnych.

Częścią projektu "What’s working" są też akcje medialne - społeczne, edukacyjne czy kulturalne - które mają zmienić coś na lepsze, przysłużyć się rozwiązaniu konkretnego problemu. Huffington podaje tu przykłady tekstów, które zdobyły prestiżową dziennikarską nagrodę Josepha Pulitzera. W 1943 nagroda ta przypadła gazecie Omaha World-Herald, która zainicjowała akcję zbierania złomu na terenie Nebraski, do wytwarzania sprzętu wojskowego, w czasach II wojny światowej, która to akcja została później zaaprobowana przez samego prezydenta Franklina Roosevelta i nazwana "Planem Nebraski". Inny przykład to Pulitzer z 1997 roku dla gazety Grand Forks Herald, która opisywała cierpiące ogromne klęski żywiołowe miasto Grand Forks w Dakocie Północnej. Gazeta nagrodę dostała jednak nie za opisywanie zniszczeń powodzi czy śnieżyc, ale za przekazywanie pozytywnych informacji, np. o działalności wolontariuszy, którzy ratowali zbiory biblioteczne Uniwersytetu w Dakocie Północnej czy odbudowie zniszczonych domów. 

PS W grudniu BBC pisało o akcji jednej z rosyjskich gazet "The City Reporter" z siedzibą w Rostowie nad Donem. Gazeta przez jeden dzień zdecydowała się publikować tylko dobre informacje, ogłaszając 1 grudnia "dniem dobrych informacji", co zapowiedziała dzień wcześniej na Facebooku. I tak, o poranku 1 grudnia, w gazecie pojawiły się m.in. artykuły o braku utrudnień na drogach mimo śniegu czy oddaniu na czas tunelu drogowego. Jak się okazało - gazeta straciła tego dnia dwie-trzecie czytelników.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz