"Żaden człowiek nie jest samoistną wyspą; każdy stanowi ułomek kontynentu, część lądu. Jeżeli morze zmyje choćby grudkę ziemi, Europa będzie pomniejszona, tak samo jak gdyby pochłonęło przylądek, włość twoich przyjaciół czy twoją własną. Śmierć każdego człowieka umniejsza mnie, albowiem jestem zespolony z ludzkością. Przeto nigdy nie pytaj, komu bije dzwon: bije on Tobie." - John Donne

niedziela, 12 maja 2013

Śmierć 3D


Cody Wilson, 25-letni absolwent prawa z Teksasu, z pomocą  drukarki technologii 3D, wyprodukował pierwszą na świecie broń z plastiku. Może ona strzelać i zabijać ludzi. Wilson na stronie internetowej zamieścił też instrukcję wykonania pistoletu. Usunięcia instrukcji szybko zażądał Amerykański Departament Stanu, ale zanim zniknęła z Internetu, pobrało ją ponad sto tysięcy osób. 

Dla Wilsona pistolet z plastiku jest uprzedmiotowieniem jego życiowego credo. Wilson jest przeciwko wszelkim zakazom narzucanym przez społeczeństwo, rząd czy przemysł. Orężem w walce o wolność, jest dla niego technologia. Narzędziem – broń, która według Cody’ego powinna być dostępna dla każdego, kto jej potrzebuje, bez względu na prawo stanowe. I nie tylko w USA, ale na całym świecie. Oglądam wideo, na którym Wilson prostuje ręce i w pełnym skupieniu naciska spust broni z drukarki, oddając strzał przed siebie. Gdyby ktoś stanął na drodze jego wynalazkowi 3D, zginąłby na miejscu. 


Później w amerykańskiej TV program komika Billego Mahera, w którym wspólnie z gośćmi – pół żartem pół serio (bo taka jest formuła programu) – poruszany jest temat tego wynalazku. Mowa o filmie "Na linii ognia" z 1993 roku, którego bohater atakuje Biały Dom również bronią domowej roboty, tyle że z drewna. Gospodarz programu żartuje, że mając drukarkę 3D można stworzyć właściwie wszystko, a że to Ameryka, to stworzono oczywiście broń. W tle śmiechy, pojedyncze brawa za błyskotliwość. 

Zestawiam to z dyskusją narodową na temat broni, która na przestrzeni ostatnich kilkunastu miesięcy znowu wybuchła w Ameryce. Odnowiła ją sprawa zabójstwa kilkunastu osób w kinie w Denver w lipcu 2012 roku, spotęgowała kolejna wielka tragedia w Connecticut, także zamach na życie byłej kongresmenki Gabrielle Giffords z Arizony, a pewnego surrealizmu dodał do niej fakt zastrzelenia przez pięciolatka dwuletniej siostry, ze strzelby podarowanej od rodziców, na początku maja w Kentucky.

I jak to bywało wcześniej, tak i teraz, debata o powszechności broni, mimo ze głosy różne i sprzeczne, ma wszędzie podobny kręgosłup – jest to batalia serca z rozumem. Serce to wolność zapisana w konstytucji, którą Amerykanie będą bronić przed całym światem, dzięki której czują się wyjątkowi i mają tak szeroki dostęp do broni. A broń to w USA symbol narodowy, kojarzący się nie tylko z czymś złym, ale także z dobrym, honorowym, będącym oznaką wolności i równości, ważną i dumną częścią amerykańskiej historii (dokumentacją tej wolności i równości obywatelskiej jest w tym konkretnym przypadku nieprecyzyjna 2. poprawka do konstytucji, która daje obywatelom prawo do posiadania broni.) Można by nawet powiedzieć, że sama broń dla Amerykanów nie jest problemem i że z bronią jako taką w Ameryce się nie walczy, bo jest na nią powszechne przyzwolenie. Trzeba jednak walczyć, nie tylko w Ameryce, z czymś o wiele groźniejszym – z połączeniem broni z głupotą.   

Dlatego rząd prezydenta Baracka Obamy zaproponował w tym roku projekt ustawy o zwiększeniu kontroli kupujących broń palną. Miała ona dotyczyć osób potencjalnie niebezpiecznych czy chorych psychicznie i objąć także transakcje przez Internet czy na przykład na targach broni. Niestety w kwietniu Kongres odrzucił ten projekt, odwołując się między innymi do konstytucyjnych praw do wolności, równości i przede wszystkim właśnie - posiadania broni. Oczywiście trzeba wspomnieć i o  tym, że przeciwko ustawie było silne lobby strzeleckie, które ma swoje interesy i wpływ na karierę polityków. Upadek tej ustawy, która miała największe szanse powodzenia, z tych zgłoszonych przez rząd, pokazał jednak jak trudno Amerykanom walczyć z tym, co uważają w istocie rzeczy za przejaw narodowej tożsamości.  W bliższej przyszłości nic się więc w sprawie broni w Ameryce nie zmieni. 

Cody Wilson, który stworzył działający pistolet z drukarki 3D jest właśnie – nie tylko dla Amerykanów – pewnym "signifie" połączenia broni z głupotą, które to połączenie, w dzisiejszej cywilizacji strachu, mogłoby się okazać katastrofą. Świadome były tego także amerykańskie władze, dlatego szybko wymusiły na organizacji Wilsona produkującej broń 3D, usunięcie instrukcji jej wykonania z Internetu. Pomysł jednak pozostał żywy, a Cody Wilson na pewno nie zrezygnuje ze swojej ideologii.

Dopełnienie: wsłuchuję się w komentarze dotyczące Cody'ego Wilsona, zarówno te z Ameryki jaki i Polski. U nas wielu mówi: szaleniec, anarchista. W Ameryce: lewicowiec, postępowiec.  Różnica poglądów - różnicą kultury, społecznej tożsamości. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz