"Żaden człowiek nie jest samoistną wyspą; każdy stanowi ułomek kontynentu, część lądu. Jeżeli morze zmyje choćby grudkę ziemi, Europa będzie pomniejszona, tak samo jak gdyby pochłonęło przylądek, włość twoich przyjaciół czy twoją własną. Śmierć każdego człowieka umniejsza mnie, albowiem jestem zespolony z ludzkością. Przeto nigdy nie pytaj, komu bije dzwon: bije on Tobie." - John Donne

sobota, 18 sierpnia 2012

Joker powstaje w Denver

Moje krótkie opowiadanie o tragedii w Denver z 20.07.2012:

Jessika Ghawi miała 24 lata i duże miętowe oczy. Pochodziła z San Antonio, ale była daleka od stereotypu młodej dziewczyny z Teksasu, o której marzą kierowcy ciężarówek w drodze do El Paso. Pasją Jessiki, obiecującej dziennikarki sportowej, był hokej. Rok temu przeprowadziła się do Denver w Kolorado, ponieważ dostała pracę w redakcji MH Sports. Odtąd jej drugim domem stało się lodowisko, na którym swoje mecze rozgrywała drużyna NHL Colorado Avalanche. Mama Jessiki ciągle powtarzała, że energię jej córki można porównać tylko z siłą pędzącego w powietrzu krążka do hokeja.

Jessika w czerwcu tego roku pojechała do Toronto - oczywiście na mecz hokeja. Po pracy wybrała się do centrum handlowego Eaton Centre, żeby coś zjeść. Kiedy kupowała sushi w restauracji na pierwszym piętrze galerii była 18.20. Jak napisała później na swoim blogu, w jednej chwili, patrząc na paragon, ogarnęło ją „puste obrzydliwe przeczucie niepokoju”, że zaraz stanie się coś złego. Przeczucie zbliżającej się katastrofy. Jessica wzięła więc jedzenie i szybko wyszła z centrum handlowego. O 18.23 w tej samej restauracji szaleniec zaczął strzelać do ludzi – zabił jedną osobę, pięć innych ranił.

Jessika opisała tę historię na blogu. O tej pory nazywaną ją szczęściarą i porównywano do bohaterów sagi filmowej „Oszukać przeznaczenie”. Jessika śmiała się, że będzie za pieniądze przepowiadać przyszłość.

Rankiem 19 lipca wpisała w kalendarz - „o północy na Batmana, znajdź kogoś, kto z tobą pójdzie”. Tydzień wcześniej cudem udało jej się kupić dwa bilety na premierę filmu „Mroczny Rycerz Powstaje”. I to też nie w samym Denver, a w miasteczku Aurora, pięć mil od miasta. Dzień ułożył się Jessice świetnie. Na film namówiła kolegę, w którym się podkochiwała, Benta Loaka. Bent od czasów szkolnych miał słabość do tych jej zielonych oczu, a Jessika, jak to kobieta, wykorzystywała to z zimną krwią. Najpierw patrzyła się na niego przeszywającym wzrokiem, potem wypowiadała swoje życzenie lub prośbę, a po trzech sekundach bezruchu uśmiechała się szeroko. Udało się i tym razem (choć nie bez trudu, na Tweeterze nadała: - Boże, co za czasy. Żebym musiała namawiać faceta na najnowszy film o Batmanie w moim towarzystwie i to o północy… Masakra jakaś.). Kilka godzin później, redaktor naczelny MH Sports zaprosił ją do siebie na rozmowę i zaproponował nową, lepiej płatną pracę. O 20-tej Jessika wróciła więc do domu cała w skowronkach - teraz jako przyszła gwiazda telewizji, musiała się dobrze ubrać na premierę filmu.

***

Gdy Jessika zaczynała myśleć o tym, co założy na wizytę w kinie - pięć mil dalej w miasteczku Aurora na pierwszym piętrze bloku z czerwonej cegły jej rówieśnik – James Holmes – student neurologii Uniwersytetu Kalifornijskiego w Riverside i Uniwersytetu Kolorado w Denver, połknął dwie tabletki od bólu głowy. Od dłuższego czasu miał problemy ze snem, które teraz, przed tak ważnym zadaniem, bardzo się nasiliły. James nie mógł spać już od dwóch dni, choć wszystko miał już praktycznie zapięte na ostatni guzik. Na kanapie leżały dwa pistolety Glock, strzelba Remington oraz karabin szturmowy AR-15 – o tym ostatnim marzył od dawna, ale udało mu się go kupić dopiero niedawno, bo wcześniej prawo stanu zakazywało posiadania tego typu broni. Oprócz tego w pudełkach blisko wieży hi-fi znajdowało się 6 tysięcy naboi, a sam sprzęt muzyczny podłączony był umiejętnie do ładunków wybuchowych, nad czym James pracował już od stycznia. 

Pokój wyglądał jak rodem z gry komputerowej. Przy oknach i przy wejściu, James zainstalował miny-pułapki, a na ścianie przy szafce naprzeciwko okien wisiał plakat filmu „Soldiers of Misfortune”. Przedstawiał on kilku paintballowców w maskach trzymających markery do gry. Były wycelowane w miejsca, gdzie leżą dwie miny, tak jakby gracze na plakacie wskazywali, gdzie w pokoju Jamesa można zginąć (James zastanawiał się, czy ktoś to w ogóle odkryje). Na dużym biurku leżały słoiki z płynem, który przygotowywał od wielu miesięcy. Miał to być jad - Jad Jokera. Następnego dnia, na konferencji prasowej, gubernator stanu Kolorado ogłosił do kamery, że w mieszkaniu Holmesa znaleziono „jakieś płyny”. 

W przeciwieństwie do Jessiki James już od kilku miesięcy wiedział jak ubierze się na premierę trzeciej części cyklu filmowego o Mrocznym Rycerzu z Gotham. Jokera uwielbiał przede wszystkim dlatego, bo był według niego jedynym stworzeniem, które miało maskę, ale nie miało kilku twarzy. O ludziach myślał zupełnie odwrotnie – że są to istoty, które nie mają masek, ale są hipokrytami i nie można im wierzyć. Rok wcześniej James zafascynował się też inną postacią z Batmana - Bane’em, który w komiksowym cyklu złamał kręgosłup Bruce’owi Waynowi. Ale to Joker - największy wróg Batmana, socjopata z szyderczym uśmiechem, uznany przez amerykański magazyn „Wizard” za największego superprzestępcę w dziejach świata – kilka godzin później miał stać się jego życiowym spełnieniem. Dzień wcześniej przefarbował sobie włosy na czerwono, żeby upodobnić się do swojego idola.

***

Im dłużej żyje się z jakimś postanowieniem, to choć wydawałoby się ono szalone, chce się je zrealizować. Jest jakaś niewidzialna linia, którą kreśli ludzka podświadomość i która decyduje o rzeczach nieodwracalnych. Bywa, że niezadowoleni z życia ludzie wcielają się w role takich, jakimi chcieliby być w oczach innych. Próbują wymyślić siebie na nowo,. Zapominają jednak o najważniejszym – że wymyślając siebie, nie wymyślają własnej rzeczywistości, która coraz bardziej, w ich wyimaginowanym świecie, zaczyna im przeszkadzać. Więc próbują z tą rzeczywistością walczyć. Tak zwykle rodzą się szaleńcy, choć ludzie rzadko potrafią to wytłumaczyć. Podobnie stało się z Jamesem, który również wymyślił siebie, pod postacią Jokera - w świecie, w którym Joker nie mógłby przecież istnieć. Dlatego postanowił z tym światem zawalczyć. W przypadku Jamesa decyzja również była nieodwracalna. Przygotowywał się do tego zadania od półtora roku. Za długo, żeby zapomnieć.

Za blisko, żeby zrozumieć.

Na chwilę przed wyjściem z domu James Holmes włączył trzygodzinną płytę MP3 z muzyką techno. Nie lubił techno, podobnie jak rapu – na co dzień słuchał rocka i country, ale techno wydało mu się najlepsze na tę okoliczność. Wziął pilot do ręki i wcisnął klawisz „Vol +”. Skala na wieży zatrzymała się prawie na wartości maksymalnej, a przygotowującym się do snu sąsiadom z góry i z dołu mocno podskoczyło ciśnienie. 34-letni pracownik lokalnego szpitala,  Zhang Yi, który mieszkał nad Holmesem, a teraz studiował jeszcze skomplikowany rentgen jednego z pacjentów, postanowił, że pod pozorem wyjścia na zewnątrz, przejdzie przez pierwsze piętro i zobaczy, czy muzyka płynie z korytarza (tak się wydawało!) czy z mieszkania. Gdy Yi schodził, ubrany na czarno Holmes, z dwoma plecakami, właśnie opuszczał mieszkanie. Yi przywitał się z nim - Holmes nie odpowiedział mu jednak ani słowem. Mężczyzna zauważył, że sąsiad zostawił lekko uchylone drzwi – „jeżeli ma równie nieuprzejmych współlokatorów jak on sam, to szkoda zachodu, żeby ich prosić o przyciszenie muzyki” – pomyślał, poszedł do siebie na górę, wypił zieloną herbatę, założył stopery na uszy i położył się spać. Niestety, mimo że muzyka Holmesa została stłumiona przez wtyczki do uszu, Yi i tak przewracał się z boku na bok. Upały jakie tego lata dotknęły Amerykę, szczególnie w stanach Zachodu i Środkowego Zachodu, były nie do wytrzymania. 40 stopni w cieniu – temperatura nie do wytrzymania!

Zhang Yi powiedział później policji, że o pierwszej w nocy muzyka w mieszkaniu Holmesa wyłączyła się automatycznie. Gdyby Yi lub któryś z innych sąsiadów wszedł i poruszył pokrętłem od wieży – wyleciałby w powietrze.

***

Gdy James opuszczał mieszkanie, Jessika od dziesięciu minut była już drodze do kina The Cenury 16 w Aurorze. Jechała z Brentem, piękną białą limuzyną Bentley, przy muzyce popularnego w środkowej Ameryce Carlosa Santany. W Publicznym Radiu Kolorado na 90.1 FM leciał właśnie przebój „Put Your Lights On”. 27-letni Brent Lowak pracował jako kierowca limuzyn w San Antonio i lubił szpanować przed dziewczynami drogimi samochodami – tym sposobem chociaż przez chwilę czuł się kimś, podobnie jak kobiety, które woził. Oprócz tego Bent dorabiał też jako mechanik przy Chevroletach i tego wieczoru wrócił z pracy wykończony (wiedział, że tak będzie, dlatego początkowo nie chciał iść z Jessiką na film). W towarzystwie kipiącej dobrym humorem Jessiki czuł jednak, że przybywa mu sił. Właśnie takie kobiety są skarbem mężczyzny, szczególnie po ciężkiej robocie.

- Zobaczysz, to będzie zajebisty film, czytałeś pierwsze recenzje?
- Nie. Ale jak mnie film wgniecie w fotel, to na pewno już z niego nie wyjdę, nie mam siły Jessika.
- Bardzo śmieszne. Sama cię wyciągnę, Bent. Słuchaj, później jeszcze pojedziemy gdzieś się pobawić, mam dobre wiadomości.
- Jakie?
- Dowiesz się w swoim czasie.

To są chyba najdłuższe reklamy w historii kina - pomyślała Jessika, po piętnastu minutach wyczekiwania na słynne logo wytwórni Warner Bros z chmurami w tle zapowiadające początek „Mrocznego Rycerza”. Bent Lowak już prawie usypiał – nie przesadzał mówiąc w samochodzie, że pada z nóg. Zniecierpliwiona oczekiwaniem na start filmu Jessika wzięła iPhone’a i zaczęła pisać na Tweeterze do swojego kolegi ze sportowej redakcji Jeese Spectora:

- Ty nie oglądasz tego filmu dziś w nocy?
- Nie
- Luzer z ciebie!
- A Ty dlaczego piszesz do mnie w trakcie filmu?
- FILM SPÓŹNIA SIĘ 20 MINUT

Tymczasem Bent otrzeźwił się na moment w trakcie reklam, bo jedna z nich zapowiadała nowy film „Gangster Squad”. (W drugiej minucie i trzeciej sekundzie trailera czterech mężczyzn z bronią idzie w kierunku kamery i strzela kilka razy. Widzowie mają wrażenie, że w ich kierunku.) Bent podskoczył przy tej scenie i pomyślał, że to chyba już nie dla niego, skoro dostał ciarek na plecach. Pożałował w tym momencie, że usiadł w środkowej części sali, bo z wyjątkiem Jessiki, zajętej pisaniem, jego reakcję dostrzegło chyba z dziesięć osób, które nie mogły pohamować śmiechu.

***

Ogarnia mnie dziwne i niezwykle mocne uczucie. Uczucie wszechwładzy, panowania, siły. Moje ciało i umysł są zdecydowane do działania. Do działania – tu i teraz. To jest film. A ja gram w nim główną rolę. To stanie się dosłownie za chwilę i od tego nie ma odwrotu. Muszę tam wejść, a później zrobić swoje. Niczego w życiu tak nie pragnąłem, jak to teraz zrobić. Mam kontrolę nad rzeczywistością. I nic nie stanie mi się złego. Wygram. Będą o mnie mówić. Będą mówić kim jestem. Będę bohaterem. Joker za chwilę powstanie.

***

„Film spóźnia się 20 minut” - Jessika pisała milion wiadomości na Tweeterze, ale nie wiedziała, że ta będzie jej ostatnią. I że za godzinę, dwie, będą ją czytać tysiące ludzi na całym świecie, mimo że jej adresatem był tylko jeden człowiek – Jesse Spector. 15 minut po starcie filmu ktoś kopniakiem otworzył przednie drzwi awaryjne do sali kinowej numer 9. Wyglądało to jak część spektaklu - 23-letni Gregory z Pueblo, pomyślał, że stąd te długie reklamy, bo Warner Bros przygotował coś specjalnego.

James Holmes, który pojawił się na sali - istotnie wyglądał jak bohater filmu. Kto by się spodziewał, że ubrana na czarno postać, z prześwitującym hełmem, maską Jokera na twarzy, w szczupłych legginsach ze strzelbą i karabinem w rękach - zacznie strzelać na poważnie. 

Człowiek rzadko jest świadomy, że może stracić życie bez większego powodu, tak też było w przypadku osiemdziesięciu siedmiu widzów obecnych na piątkowej premierze Batmana na przedmieściach Denver. Na sali wszystko działo się istotnie jak w filmie, ale to dlatego, że ludziom zwykle takie historie nie przytrafiają się w rzeczywistości i znają je tylko z filmów, więc tak sobie tłumaczą.

James Holmes w nowej odsłonie, pod postacią Jokera, właśnie zaczął walkę z rzeczywistością.

Jessika jeszcze nie wie co się dzieje, choć odczuwa coś podobnego, czego doświadczyła miesiąc wcześniej w Toronto. Puste niepokojące uczucie przeszywające ciało. Jest ciemno. Powietrze opanowuje nieprzyjemny i szczypiący w oczy gaz. To właśnie Jad Jokera, który James trzymał w pokoju. Krzyk ludzi, ktoś krzyczy – że on do nas strzela! O mój Boże! Kurwa! To się dzieje. Strzały. Jessika czołga się w kierunku wyjścia, Bent przed nią. Znowu strzały. Pssss… Jessika krzyczy - okropny ból, zostaje trafiona w lewą nogę. Przerażona dziewczyna machinalnie odwraca się w stronę, z której padł strzał. Ból, strach, skręcanie w żołądku. Dostrzega wówczas Jamesa Holmesa i w tym momencie ich historie się łączą.

Jessika patrzy na zamaskowanego Jamesa wielkimi zielonymi oczami, po czym na pół szeptem na pół krzykiem wydusza z siebie „PROSZĘ NIE”. Trzy sekundy później - już nie żyje, jedna z sześciu tysięcy kul trafia ją prosto w głowę. To uczucie jakby uderzyć się z całej siły w czoło kością od kciuka.

Ból,
ostatni wdech,
ból,
pół świadomość.
Ostatni obraz,
gdzieś daleko.
Lekkość.
I nic więcej.

Oprócz Jessiki James Holmes zabija jeszcze z zimną krwią jedenaście innych osób. Nie wypowiada przy tym ani słowa. Przemówi dopiero do policjantów, którym nie stawia oporu przy zatrzymaniu.

- Jestem Jokerem - stwierdza z dumą w głosie.

Od teraz, do końca swoich dni, James będzie żył tylko z jedną myślą - że pokonał rzeczywistość. To główna myśl szaleńca i największe niebezpieczeństwo świata.


[W piątek rano przed kompleksem handlowym The Century 16 w Aurorze gromadzą się ludzie. Wielu jest przerażonym widokiem krwi na parkingu i przedmiotów zbrodni wciąż leżących na ziemi. To wszystko wylewa się z kina, jakby było perfekcyjnym efektem 3D. W środku – wciąż znajdują się ciała ofiar. Starsza kobieta prowadzi dziecko, które ma nie więcej niż pięć lat. 

- Czy oni tam nie żyją? – pyta dziecko
- Nie żyją, kochanie.
- A czy oni tam nie żyją naprawdę?
- Naprawdę. Dziś nawet w kinie umiera się naprawdę.]


*20 lipca w kinie The Centruy 16 w mieście Aurora na przedmieściach Denver, na nocnej premierze filmu „Mroczny Rycerz Powstaje”, 24-letni James Holmes zabił 12 osób, a 58 innych ranił.

*Sprawca został zatrzymany przez policję na parkingu przy kinie - nie stawiał oporu.

*Bent Lowak został lekko ranny uciekając z kina. Przewieziono go do szpitala na rutynowe badania.

*W stanie Kolorado wykonuje się karę śmierci wstrzykując skazanemu zastrzyk z trucizną.



Oparte na prawdziwej historii. 



1 komentarz: